Tak, to już ostatni dzwonek. Mimo niesprzyjających okoliczności dorwałam piękne pomidory lima i jak co roku paręnaście słoików poczyniłam. Bo powiem Wam jedno – jeśli raz sami je zrobicie już nigdy, żadne kupne suszone pomidory nie będą Wam tak smakowały.
Przepis w ciągu tych czterech lat suszenia pomidorów zmodyfikowałam pod swoje kubki smakowe, a w tym roku do połowy słoików dodałam jeszcze świeżego, zielonego pieprzu. Są idealne!
Żeby przygotować własne suszone pomidory w oleju potrzebujemy:
- POMIDORY! 🙂 Najlepsze wg mnie (i cenowo i smakowo) to nasza lima. Pomidory te są mięsiste a przy tym mają małą zawartość pestek i soku. Świetnie nadają się zarówno do suszenia, jak i zrobienia z nich przecieru pomidorowego. Nawet te z gospodarstw ekologicznych nie powalają w sezonie swoją ceną, więc jak najbardziej polecam wybrać te bez oprysków, uprawiane naturalnie. Do suszenia wybierajcie te mniejsze pomidory (większe zużyłam na przecier), dojrzałe, o ładnej skórce. Jeśli trafią się Wam lekko niedojrzałe też lepiej je zużyć w inny sposób. Twarde, ale w pełni dojrzałe pomidory do suszenia są najlepsze.
- DOBREJ JAKOŚCI OLEJ. Polecam nierafinowany olej rzepakowy, bądź olej z pestek winogron. Oliwa z oliwek? Niekoniecznie. Jest zbyt wyrazista w smaku i w zależności od producenta może być wyczuwalna bardziej niż smak pomidorów. A nie o to nam chodzi. Robiłam pomidory z oliwą z oliwek, z olejem z pestek winogron i z rzepakowym nierafinowanym. Dwa ostatnie oleje pod względem smakowym najbardziej mi przypadły do gustu.
- CZOSNEK – bądźmy do końca lokalni – zdecydowanie polski 🙂
- WODA NIEGAZOWANA. Tu względy ekonomiczne i smakowe. Ponieważ sporo słoików robię i zużywam duże ilości dobrego oleju postanowiłam go zmieszać z wodą. Pomidory nic na tym nie straciły.
- MIESZANKA NATURALNYCH PRZYPRAW SUSZONYCH (w większości ziołowych). To wymaga małych poszukiwań, chociaż ostatnio zauważyłam w Tesco, na regałach ze zdrową żywnością, całkiem pokaźny zbiór suszonych przypraw ziołowych. Czego ja używam: czubrycy zielonej (zamiast soli), suszonego czosnku niedźwiedziego, świeżo mielonego pieprzu, przyprawy naturalnej pomidorowo-bazyliowej z czosnkiem niedźwiedzim, bądź zamiennie pomidorowo-czosnkową z czarnuszką. Dodatkowo w tym roku do połowy słoików dorzuciłam świeży, zielony pieprz, który zamrożony czeka właśnie na takie okazje. To prawda, nie spotkałam go w polskich sklepach, ale jak pisałam w innych postach, w których królował zielony pieprz – jeśli tylko uda Wam się trafić – kupujcie, mroźcie i się delektujcie. W pomidorach suszonych jest on świetnym, smakowym dodatkiem, ale niekoniecznym, aby pomidory były naprawdę rewelacyjne w smaku.
- BLACH DO PIECZENIA wyłożonych papierem do pieczenia. Mimo, że pomidory nie puszczają praktycznie wcale soku, to jednak trochę go mają. Warto więc zabezpieczyć blachy papierem.
- Przed przystąpieniem do suszenia miejcie świadomość, że kilogram pomidorów to praktycznie nic w formie suszonej. Jeśli chcecie zrobić powyżej 12 sztuk, ok. 300 ml słoików suszonych pomidorów celujcie w 10 kg pomidorów. Tu podaję na oko, bo uwierzcie, przerabiam takie ilości, że nawet ich nie ważę. Kupuję zazwyczaj 20-25 kg i z tych ilości robię suszone pomidory i przecier pomidorowy, kwestia segregacji, które pomidory do czego zużyję.
WYKONANIE:
- Pomidory dokładnie myjemy pod bieżącą wodą i przekrawamy wzdłuż. Ciasno układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
- Wstawiamy do nagrzanego na 100 stop. C. piekarnika (termoobieg). Drzwiczki piekarnika powinny być lekko uchylone, aby wszystko na bieżąco odparowywało i aby nasze pomidory się po prostu nie przypiekły. Ja suszę pomidory na 3 blachach jednocześnie, co jakiś czas sprawdzając ich stan i zamieniając blachy miejscami (zawsze mam wrażenie, że te z samego dołu i z samej góry suszą się szybciej).
- Kiedy są gotowe? Mniejsze już po ok. 4-5 godzinach. Większym potrzeba nawet 7 godzin. Jak rozpoznaję, że pomidor jest dla mnie idealnie ususzony? Gdy naprawdę delikatnie go ścisnę i nie pojawi się wypływający sok. Zawsze też na bieżąco wyjmujcie te mniejsze pomidory, które są bardziej wysuszone w porównaniu z innymi. Skórka idealnie ususzonego pomidora nie powinna być widocznie przypieczona, a jedynie pomarszczona. Na zdjęciu możecie zauważyć, że ja przegapiłam przy niektórych kawałkach ten moment i pojedyncze pomidory są już przypieczone. Celowo umieszczam – niech Wam się aż tak bardzo nie wysuszą, ale jeśli się zdaży, to zdecydowanie tragedii nie będzie 🙂
- Ususzone pomidory przełóżcie do słoiczków (do 3/4 wysokości słoika). Do każdego słoiczka dodajcie pół ząbku czosnku pokrojonego w płatki (albo cały ząbek – kwestia waszych preferencji).
- Zalewę do pomidorów przygotowuję partiami, dzięki temu unikam sytuacji, gdy mi jej zostanie. Wolę ewentualnie dorobić. Do garnka wlewam 3 szklanki oleju, 1,5 szklanki niegazowanej wody, dodaję łyżkę czubrycy zielonej i po czubatej łyżeczce pozostałych, wyżej wymienionych przypraw. Pieprz mielę na oko, ale zdecydowanie dodaję go najmniej (do partii gdzie dodałam świeży, zielony pieprz, zrezygnowałam w ogóle z mielonego pieprzu). Całość mieszam i podgrzewam do momentu aż zalewa będzie gorąca, ale nie będzie się jeszcze gotować. Tu często stosuję „test palca” – czyli jeszcze nie parzy, ale raz zanurzysz opuszek palca i więcej już nie chcesz 🙂
- Zalewę wlewam do słoików łyżką, albo małą chochelką dzięki czemu dodane przyprawy nie osiadają na spodzie garnka i mam świadomość, że dodałam ich do każdego słoika mniej więcej po równo. W każdym słoiczków powinno być tyle zalewy, aby przykryła (ok. 1 cm ponad) pomidory.
- Słoiki dobrze zakręcam i dla „spokojności” je pasteryzuję w piekarniku. Tu stosuję zasadę: jeśli słoiki są jeszcze ciepłe, wstawiam do nagrzanego na 110 stop. C piekarnika (grzanie góra/dół) na ok. 20 minut. Gdy zimne, wstawiam do zimnego piekarnika, nastawiam temperaturę jak wyżej i pasteryzuję przez ok. 30 minut. W obu przypadkach po wyłączeniu pozostawiam w piekarniku do całkowitego ostygnięcia.
- Gotowe! W zasadzie od zaraz można zacząć delektować się smakiem suszonych pomidorów w oleju. Smacznego! 🙂